Podobnie jak w przypadku nadciśnienia tętniczego – początkowo nie odczuwamy żadnych dolegliwości, więc o problemie z cholesterolem zwykle dowiadujemy się przypadkowo, przy okazji rutynowych badań lekarskich. I często na przyjęciu tego faktu do wiadomości się kończy. Nawet jeśli początkowo przyrzekamy sobie, że postaramy się zmienić złe nawyki i bardziej o siebie zadbać – szybko o tym zapominamy. Przyjmujemy, że jakoś to będzie i nadal fatalnie się odżywiamy, niewiele ruszamy, żyjemy w ciągłym stresie. A tymczasem nasze zdrowie jest stopniowo niszczone przez niewidzialnego wroga.
Pora zdać sobie w pełni sprawę z zagrożenia i zacząć mu przeciwdziałać. Jeżeli poziom cholesterolu w naszej krwi jest wyższy niż 220-240 mg/dl, a tzw. „zły” cholesterol (LDL) wykazuje wartość powyżej 115 mg/dl – to już naprawdę ostatni dzwonek, aby ratować własne zdrowie.
Porzućmy dietę fast-foodową i szybkie przekąski, jedzone w pośpiechu. Zacznijmy komponować i spożywać pełnowartościowe posiłki, zgodne z tzw. piramidą żywieniową. Jedzmy mniej mięsa i tłustego nabiału. Przestawmy się na bogate w nienasycone tłuszcze ryby oraz produkty roślinne, zawierające cenne mikroelementy i tak zbawienny dla zdrowia błonnik. Zamieńmy jajecznicę na maśle czy boczku na talerz kaszy z warzywami strączkowymi, chipsy na pestki dyni i słonecznika, a słodycze na suszone owoce.
Zatroszczmy się też wreszcie o swoją kondycję i prawidłową wagę. Dajmy czasem wolne naszemu samochodowi i przejdźmy się do pracy pieszo. Weźmy „rozwód” z telewizorem i komputerem. Przynajmniej na kilka wieczorów w tygodniu. Czas ten spędźmy aktywnie – najlepiej z całą rodziną – na świeżym powietrzu, na basenie lub w hali sportowej. Po prostu – ruszajmy się. Nasze zdrowie i życie jest tego warte.
